wtorek, 11 lutego 2014

Podróż sentymentalna, czyli obiecany post nie-robótkowy

Dzisiaj chciałam  przedstawić Wam obiecany sentymentalny post. Jednak zanim to zrobię, Kochane dziękuję Wam za słowa otuchy i wiary we mnie w związku z moim udziałem w wyzwaniu. Biorę udział w tym wyzwaniu bardziej dla zabawy niż dla wygranej, bo zdaję sobie sprawę, że moja praca w stosunku do innych tam przedstawionych jest taka banalna i niepozorna. A teraz obiecany post.
Moja sentymentalna podróż po latach odbyła się w związku z służbowym załatwianiem spraw przez mojego Męża i od przejazdu od osiedla Karpackiego na ulicę Piastowską i ulicę Grunwaldzką. Jednak z braku czasu nie zdążyłam zrobić zdjęć, ale na ulicy Grunwaldzkiej otarłam łezkę, gdyż w tamtejszym kompleksie szpitalnym ponad 15 lat temu przyszła na świat moja Chrześnica, byłam ją tam odwiedzić. Z kolei na ulicy Piastowskiej na pierwszym roku studiów z przystanku poniżej, wtenczas Urzędu Wojewódzkiego, ruszałam na zajęcia na moją uczelnię. Potem na ul. Filarową wprowadzili linię 57 i mogłam spod samego internato-akademika dojeżdżać na Błonia, bo na Plac Fabryczny to ruszaliśmy z tzw. "buta".
Kolejnym miejscem, które ma stałe lokum w moim sercu to:
z którego wracałam ze studiów do domu, a potem od 2000 r. codziennie z pracy do domu w Zawoi. A zanim dotarłam na dworzec autobusowy codziennie przebiegałam koło tego budynku:
tak, tak to odremontowany (bardzo ładnie zresztą) dworzec PKP. Dalej ulicą 3-go Maja:
zmierzałam autobusem na zjazd na ulicę Wałową (oj, potrafiły tu być korki. Jednego roku, dzień przed Wigilią do miejsca widocznego na poniższym zdjęciu od dworca jechaliśmy 50 min, a w tym czasie powinniśmy już być w Żywcu. Pamiętam dotarłam do domu dopiero na 20.30 a powinnam być o 18.10 na miejscu):
gdzie obecnie naszym oczom ukazuje się śliczny kompleks galerii Sfera w miejscu dawnej fabryki "FINEX", w której miałam studencką praktykę:
Za sferą ulicą Mostową (przejeżdżając rzekę Białą, po której taką porą zawsze pływało dużo dzikich kaczek):
wjeżdżałam na ul. Piłsudskiego, na której miałam swój przystanek dla wysiadających, kiedy zdążałam na zajęcia jako studentka, jak i później jako nauczyciel akademicki do pracy na mojej macierzystej uczelni. Obecnie ulica ta wygląda inaczej niż wtedy, kiedy przemierzałam ją codziennie. Została w końcu przebudowana i teraz można z niej spokojnie skręcać do "Klimczoka" z obu kierunków.
Następnie moja codzienna piesza już trasa wiodła koło tego sklepu z jednej strony:

i tego z drugiej:
A przede mną ulica 11 Listopada, którą gdy dzisiaj się przejdzie (wtedy tego nie było), do przejścia na ul. Stojałowskiego:
"wchodzi" się na fontannę, przy której jest przesympatyczny pomnik poświęcony autorowi bohatera moich szczenięcych lat:

A tak się składa, że Reksio swoją łapką prawie wskazuje kierunek mojego miejsca docelowego. Dzisiaj już w tym budynku na Placu Fabrycznym nie ma mojego Wydziału i pierwszego w życiu miejsca pracy. Widać tylko budynek, a tam gdzie rząd okien pod dachem, tam była największa sala wykładowa zwana  przez nas, studentów, "strychem". Poniżej gdzie to najbielsze okno, tam miałam swój pierwszy gabinet jako nauczyciel akademicki. Najniższe widoczne okna to okna dziekanatu i biblioteki.....
Przepraszam, ale bardzo się wzruszyłam, bardzo związałam się z ludźmi, z którymi pracowałam, wiele się od nich nauczyłam, dzięki swojemu promotorowi pracy dyplomowej a potem szefowi, zawdzięczam udziały w konferencjach, np. w czeskiej Pradze, bardzo lubiłam swoją pracę.....ale wybrałam rodzinę, nie żałuję tej decyzji, żałuję tylko, że los nie pozwolił mi połączyć tych dwóch celów razem z przyczyn technicznych.
Zwieńczeniem podróży było spotkanie z moją Przyjaciółką z akademika i Jej Mężem i Córeczką. Powspominaliśmy akademicko-studenckie życie, profesorów i wykładowców (wielu dosłownie, bo już ich nie ma wśród nas), koleżanki i kolegów.....

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Pozdrawiam gorąco!!!

5 komentarzy:

  1. Rozumiem Twoje sentymenty... ja ostatnio byłam w moim studenckim mieście - Katowicach:)
    A Bielsko kojarzy mi się dwojako:niezbyt miło z prawem jazdy; bardzo miło-zakupy w Sferze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawo jazdy też tu zdawałam a Sfera to ciągle nasza ulubiona Galeria!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapomniałam dodać, że prawo jazdy zdałam 14 lutego 2003 roku a potem z moim wtedy narzeczonym poszliśmy na "romantyczny" film do Sfery hihihih pt."Władca Pierścieni: Dwie Wieże", bo nie było nic innego do wyboru:))))

      Usuń
  3. Wspaniała, sentymentalna podróż. Studia kończyłam w Bydgoszczy i jakoś nie złozyło się by odwiedzić ją ponownie. Za to kocham Poznań, ... tam spędzałam każde wakacje... i właśnie do tego miasta ciągnie mnie najbardziej.
    Pozdrawiam Bożenko:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, są dla mnie motorem i inspiracją do dalszych prac