niedziela, 30 marca 2014

"14/52 Tygodnie Szczęścia"

Dzisiaj kolejny post z serii promyczków szczęścia. Wiele tych momentów nie da się sfotografować, ale słownie o nich wspomnę. Są to te promyczki, które sprawiają, że czujemy się wspaniale, jeśli coś dla kogoś dobrego i miłego zrobimy. Cieszę się, że w minionym tygodniu udało mi się troszkę pomóc mojej Sąsiadce w pewnej sprawie, udało mi się spełnić życzenie i uradować czyjeś serce, sprawić radość własnym Pociechom, kupując im upragnione książki i wiele, wiele takich drobnostek. Piękna wiosenna pogoda, która sprzyjała pracom w ogrodzie, to dla mnie również promyczki radości.
A to co dało się sfotografować, a co cieszy moje serce i oczy przedstawiam poniżej. Na początek jednak ta może i staromodna i "obciachowa" piosenka, ale uwielbiam zespoły i wykonawców tamtych lat i dla mnie to są najpiękniejsze przeboje na ziemi, a pogoda całego tygodnia tak właśnie optymistycznie mnie nastawiła:
Wiosna na parapecie i zakwitające coraz to nowe storczyki:
Radujące oczy ogrodowe piękności:
Uwiecznione na spacerze oznaki wiosny:
Ten cytrynek to bawił się ze mną w kotka i myszkę, udało mi się go uchwycić w tej mało widocznej pozie, ale i tak mi się podoba:
 Leśna droga:
A tę istotę wypatrzyła moja starsza Pociecha, przyznam, że pomimo iż oddalona od nas jakieś 100 m, to ciężko ją było w tym kamuflażu wypatrzeć, ale Córci się udało:
Pozdrawiam Was Drogie serdecznie, dziękuję za miłe słowa pod poprzednimi wpisami i w miarę możliwości odwiedzam Wasze blogi, nie zawsze z przyczyn technicznych mojego komputera jestem w stanie dodać komentarz, ale podziwiam Wasze prace i lajkuję na FB. Pozdrawiam i do kolejnego!!!!
Na koniec jeszcze jeden klasyk:

czwartek, 27 marca 2014

Mój ulubieniec - Gucio

Nie ma chyba osoby w Polsce z mojego pokolenia, która nie znałaby tej sympatycznej, rezolutnej, żądnej wiedzy i przygód pszczółki Mai. Maja - bo tak się nazywa bohaterka niedzielnej dobranocki moich szczenięcych lat:

W jej cieniu zawsze kryje się Gucio. Wiecznie zaspany, wiecznie głodny i myślący tylko o tym, żeby jak najszybciej zaszyć się w jakiś kwiatowy kielich, żeby Maja go nie znalazła. Tak sobie myślę, że w każdym z nas tkwi taka Maja i Gucio razem. Nie wiem jak Wy, ale ja potrafię w ciągu jednego dnia być i Mają i Guciem. Potrafię zerwać się rano radośnie z łóżka i zapałem do wszelkiej pracy, by popołudniu marzyć już o drzemce poobiedniej i błogim lenistwie.
Dlatego dzisiejszy post poświęcam Guciowi - niedocenianemu przyjacielowi Mai, a przecież tak wspaniale się razem uzupełniają.
W ramach odpoczynku po bieżniku a przed kolejnym wielkim wyzwaniem, na prośbę Koleżanki wykonałam breloczek dla Jej znajomej. Robiłam go bez schematu i wiem, że daleki jest od oryginału i ideału czy od maskotek formatu Wiki, Bogusi czy Kasi czy innych niewymienionych a wspaniałych rękodzielniczek. Nie mam nawet pojęcia czy się spodoba zamawiającej, ale co mi tam....
Oto Moje Drogie - Gucio we własnej szydełkowej osobie. Ma z grzywką i nóżkami 5,5 cm (bez czułek):
 Bardzo nieśmiały i od razu próbował schować się w kępce fiołków, a może już był głodny? Kto wie?
Dlatego też, żeby mi nie odleciał dostał swój paseczek i już jako breloczek pozował do zdjęć pomiędzy kwiatami storczyka.
Dziękuję za komentarze odnośnie bieżnika, cieszę się, że Wam i Zamawiającej bardzo się podoba. Pozdrawiam gorąco i wkrótce na dłużej zatrzymam się na Waszych blogach, bo z tego co widzę to same wspaniałości pokazujecie. Dodam, że moja starsza Córcia obserwuje Was regularnie i donosi mi o Waszych nowościach. Trzymajcie się zdrowo i do kolejnego!!!!


wtorek, 25 marca 2014

Bieżnik XXL

Myślałam, że mi dłużej zejdzie, ale jest! udało się! skończyłam!. Teraz bieżniczysko dosycha. Pierwszy raz robiłam taki wielki bieżnik. Schemat i model wybrała sobie Zamawiająca z gazetki "Sabrina Robótki 2/2004" i wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że straszne błędy są w schemacie. Na początku nie rzucały się w oczy, bo schemacik malutki, ale jak zrobiłam pierwszy motyw i zaczęłam robić drugi, byki wyszły na jaw i trzeba było spruć blisko 40 rzędów. Zła na drukarnię powiększyłam sobie schemat i naniosłam poprawki, wtedy poszło jak z górki.
Proszę Państwa oto on: bieżnik z Cable 5 kolor 502 (krem, ecru), szydełko Tulip 1,25 mm, wymiary 43x143 cm:
Pozdrawiam Was serdecznie i zmykam, bo jeszcze jeden wielki ;) projekt do zrobienia na mnie czeka. Do kolejnego wpisu!!!!

poniedziałek, 24 marca 2014

"13/52 Tygodnie Szczęścia"

Witajcie Moje Drogie. Dziękuję Wam za słowa wsparcia pod ostatnim postem i przepraszam, że dzisiaj też nie-robótkowy post. Jednak zapewniam Was, że ciągle szydełkuję, ale obecne projekty są bardzo duże i czasochłonne, a ja nie lubię pokazywać niedokończonej pracy. Uzbrójcie się w cierpliwość, jedna z prac czeka tylko na wykrochmalenie i zblokowanie. Myślę, że za dwa, trzy dni będę mogła Wam już ją pokazać.
Dzisiejszy post będzie podsumowaniem minionego tygodnia z moimi promyczki szczęścia w roli głównej. Na początek błyszczyki w oczach moich pociech....ale wszystko od początku.
W szkole moich Pociech ustalono, iż każda klasa ubiera się w konkretny kolor. W klasie młodszej Córci kolorem przewodnim był kolor zielony i kiedy pozwoliłam Jej na tę okazję założyć kolczyki prezentowane tu, Jej oczy zrobiły się takie wielkie i pełne radości....Wierzcie mi, serce mi się topić zaczęło. 
Klasa starszej Córci miała być ubrana na czerwono i kiedy zrobiłam dla Niej ten dodatek do stroju, moje serce już całkiem spłynęło...Oto kolczyki szydełkowe na tę okazję:
Po powrocie ze szkoły moje Młodsza wróciła bardzo zbulwersowana: "To skandal, żeby Marzanna była palona a nie topiona!!!"(tak, tak, w szkole spalono Marzannę na szkolnym boisku) i z tak smutną minką, że serce zmiękło mi po raz kolejny i pozwoliłam im w domu na wykonanie własnej Marzanny:
Następnie całą rodzinką udaliśmy się nad rzekę i posłaliśmy Marzannę do morza:
Kiedy tradycji stało się zadość wybraliśmy się na spacer w poszukiwaniu oznak wiosny:
Znaleźliśmy też opuszczone gniazdko, jakieś 50 cm nad ziemią na takim oto krzaczku, do którego jest przymocowane. Konstrukcja tak solidna, że zapewne w tym roku znajdzie się lokator:
Płazy zaczynają swoje wędrówki:
Na rabatkach rozkwitają pozostałe wiosenne piękności, a pogoda była tak wspaniała, że pozwoliłam sobie na małe prace porządkowe w ogródku:
Ucieszyłam się bardzo gdy zobaczyłam tego pierwiosnka. Nie sądziłam, że zakwitnie bo pierwiosnki, jak je nazywam doniczkowe lub ozdobne, rzadko zakwitają mi powtórnie w ogródku. Ten dostałam wtedy:
Cieszę się też ze sobotniego wypadu na miejscowy targ, gdzie zakupiłam sobie mini-bratki lub jak fachowo się nazywają - fiołki, a przez mojego Męża zwane "buźkami". Uwielbiam te kwiatuszki i cieszę się, że powiększę moją kolekcję:
Sobota ucieszyła me serce również jednym przesympatycznym spotkaniem. Otóż odwiedziła mnie dobrze nam znana Ewelinka, która przywiozła dla mojej starszej Córci ten wspaniały kuferek:
Słowa, które wypowiedziała mówią same za siebie (szkoda tylko, że nie jestem w stanie oddać słowami wyrazu twarzy i oczu jak go zobaczyła): "Mamo, on jest piękniejszy niż na zdjęciach!!!!"
Ewelinko, jesteś prawdziwą Czarodziejką!!!! Dziękujemy!!!! Trzynasty tydzień wcale nie był pechowy!!!!
Pozdrawiam Was gorąco i do kolejnego!!!