Zanim przejdę do sedna sprawy chciałam powitać kolejne obserwatorki i podziękować za przemiłe komentarze pozostawiane przez Was na obu moich blogach. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi, nieświadoma byłam, że takie "cuuuś" mam i, że utrudnia Wam to życie. Coś tam pogmerałam w moim bloggerze i mam nadzieję, że to już znikło.
Jakiś czas temu, dobrze Wam znana Ewelina, obdarowała mnie czymś z czego miałam pozyskać dla swojej twórczości koraliki, to taki modny w ostatnich latach "recacling", jak mawiała jedna sympatyczna wiewiórka o imieniu Benek z bajki "Dżungla". Koraliki przepięknej "księżycowej" barwy (nie znam prawdziwej nazwy) o nieregularnych kształtach skusiły mnie w zeszły weekend (to ta między innymi niedokończona robótka) do próby ich wykorzystania. Na zdjęciach nie za bardzo to widać, ale efekt końcowy jest ciekawy. Dołożyłam do nich koraliki TOHO Round 11/0 Ceylon Snowflake.
Tak, tak powstały kolczyki, ale na tym nie koniec. Zachęcona tym efektem postanowiłam odzyskać resztę koralików. Przepraszam za zdjęcia, ale robione późnym wieczorkiem kiedy po kilku godzinach odpruwania zabolały mnie już palce od nożyczek:
Odpruwanie zajęło mi trzy wieczory, ale za to teraz czeka mnie prawdziwa praca Kopciuszka, gdyż z tej mieszaniny:
muszę porozdzielać na coś takiego:
Prawdziwe wybieranie grochu z popiołu i mamy tutaj tytułowego Kopciuszka. Te koraliki jednak nie były jedyne jakie otrzymałam do odzysku od Eweliny. Było ich już trochę mniej, ale również przepięknych, ze względu na różnorodność i kształty:
Wśród nich były też takie okazy, ale zanim zdążyłam przynieść aparat, mój mężuś już sklecił coś takiego:
Z tego bursztynopodobnego tworzywa sklecił dla mnie kolczyki i coś co będzie bransoletką, tylko muszę dozamawiać koralików. Ma to być komplecik do korali z prawdziwych bursztynów, które kupił mi nad naszym polskim morzem, gdy zawoził jakąś wycieczkę w zeszłym roku:
Z innych kamyków z tego odzysku wpadł na pomysł takich kolczyków:
Podążając tym tropem z "przyda się" od Mororry zrobiliśmy takie dwie pary:
A oto wszystkie razem z tej serii:
Skoro mój mąż z takim zapałem je składał, postanowiłam mu podsunąć jeszcze koraliki, które zamówiłam już bardzo dawno temu, z myślą o szydełkowych kolczykach, ale jakoś nie udało mi się je wkomponować w kordonek i powstały jeszcze cztery pary:
Żeby nie było, że są zdjęcia jednych i tych samych na dowód zbiorcza fotka:
W miniony weekend zaczęłam robić coś czego miałam się nauczyć w styczniu, ale z braku koralików i z braku motywacji, gdyż miało to być dla córki na zabawę karnawałową, ale że się pochorowała, więc na niej nie była, to i mi się nie chciało. Miało to być coś co zainspirowało mnie na blogu u Iwony i która była życzliwa i podała mi skąd zaczerpnęła wzór. Niestety wyszło to okropne, ale pokażę, żeby Ewelinie nie było przykro, że jej pierwsza próba z kartonażu nie wyszła. Mnie też się nie udaje wiele rzeczy, ale postanawiam się poprawić;)
A teraz przyszła kolej na małe "postanowienie wielkopostne", gdyż zaniedbałam moje ukochane szydełko: postanawiam przynajmniej dwa razy w tygodniu podziergać szydełkiem cokolwiek.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Pozdrawiam i do kolejnego wpisu!
hahaha:D dobrnęłam do końca z rogalikiem na twarzy!!A już chwyt o moich próbach zupełnie mnie rozbawił:) wszystko piekne,wiedziałam że w Twoich rekach mi niepotrzebne błyskotki zmienią się w istne pięknosci!!no i nieoceniona pomoc męża!brawo!!
OdpowiedzUsuńteraz szeroko uśmiechamy sie do Iwony!!może zdradzi jak przerobiła ten wzór na wspaniałe pióra...Bożenku zostały Ci już tylko 3 lata by się tego nauczyć hahahaha:P
ps.i cieszę się ze łagodnie podchodzisz do PEWNYCH spraw;)
OdpowiedzUsuńNo to miałaś pracy z tymi koralikami :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają te koraliki w kolczykach ;)) pozdrawiam serdecznie Viola
OdpowiedzUsuńCiężka praca, ale jak widać było warto :))) :DD
OdpowiedzUsuń